Rozwiń MENU
Ostatnie orędzie

25 marca 2024

 

Drogie dzieci! W tym czasie łaski módlcie się ze mną, aby dobro zwyciężyło w was i wokół was. Dzieci, w szczególny sposób módlcie się zjednoczeni z Jezusem podczas Jego drogi krzyżowej. Umieśćcie w swoich modlitwach ludzkość, która błądzi bez Boga i Jego miłości. Dzieci, bądźcie modlitwą, bądźcie światłem i świadkami dla wszystkich, których spotkacie, aby miłosierny Bóg miał dla was miłosierdzie. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.

 

 

Więcej>>>

 

 

 

 

Melinda

Różne » Melinda

Melinda Dumitrescu, skrzypaczka – Wywiad

Posted by Dzieckonmp w dniu 3 marca 2012

Melinda Dumitrescu, skrzypaczka z Rumunii, która towarzyszy podczas programu modlitewnego w sanktuarium w Medjugorje od wielu lat.

Po ukończeniu studiów w Akademii Muzycznej w Lubece (Niemcy) jako studentka profesora Zachar Bronn, Melinda Dumitrescu zdecydowała się przyjechać do Medziugorja i tu pozostać w służbie pielgrzymom. Jej przyjście do Medziugorja jest konsekwencją jej wiary w objawienia Matki Bożej i jej spotkania z ks. Slavko.

Melinda, byłbyś tak uprzejma powiedzieć nam, w jaki sposób znalazłaś się w Medziugorje?

Melinda Dumitrescu: studiowałam muzykę w Niemczech, w Akademii Muzycznej w Lubece, gdzie Brahms i inni także studiowali. Słyszałam o Medziugorju, czytałam książkę z orędziami Matki Bożej. Od czasu mojego dzieciństwa, miałam sukcesy w muzyce. Ale sukces nie był wystarczający, aby wypełnić moje serce. Zawsze szukałam czegoś innego. Jeździłam  dużo, i zawsze zadawałam sobie pytanie: gdzie mogę naprawdę służyć, gdzie jest moja rodzina? Jeździłam po świecie z powodu moich studiów i ze względu na różne koncerty. Byłam cały czas daleko od ludzi, których kochałam. Podczas czytania orędzi z Medziugorja, czułam, że – tutaj – znajduję to, co moje serce szukało. Kiedy przyjechałam po raz pierwszy, poznałam ks. Slavko, z którym wcześniej rozmawiałam przez telefon.

Znałaś  ks. Slavko?

Melinda Dumitrescu: Tak, znałam go, a jego śmierć jest wielką stratą. Był pierwszą osobą, jaką poznałam tu w Medziugorju. W książce z orędziami Matki Bożej, widziałam jego zdjęcie, rozmawialiśmy przez telefon w 1996 roku. W północnych Niemczech, gdzie mieszkałam w tym czasie, katolicy nie są bardzo liczni i nie było ośrodka pielgrzymów Medziugorje . Agencje podróży , nie wiedziały gdzie się znajduje Medziugorje. Ks. Slavko powiedział mi, że to jest niedaleko Mostaru. Wzięłam samolot, który miał przylecieć do Splitu w godzinach wieczornych. Mówiłam do Pana: „Wiesz, gdzie Ja idę, pomożesz mi dotrzeć do tego miejsca!” Pragnienie, aby tu przyjechać było silniejsze ode mnie. Na lotnisku we Frankfurcie, widziałam grupę Amerykanów z odznakami, na których było napisane: „Marian pielgrzymka”. Powiedziałam im, że jestem sama i zapytałam ich, czy jadą do Medjugorja, a oni zabrali mnie ich autobusem ze Splitu do Medziugorja. Wszystko było ustalone. Moja historia z Medjugorje i z ks. Slavko zaczęła się. Jak tylko przyjechałam, zapytał mnie, będziesz grać w kościele? I tak, po moim dyplomie, pozostałam tutaj. Teraz  mój ojciec nie żyje, ks. Slavko był jak ojciec dla mnie. Duchowym ojcem. Jego śmierć jest wielką stratą, ale widzę, że Bóg daje wszystko. Ks. Branko i ks. Svetozar i inni Franciszkanie są tutaj teraz, którzy wykonują pracę Slavka i którzy przyjęli mnie.

Jak zaadoptowałaś się z życiem w Medziugorju?

Melinda Dumitrescu: żyję z innymi młodymi ludźmi – niektórzy z nich również z muzycznej  społeczności są , która jest owocem Medziugorja. Poznałam ich w 1996 roku, kiedy grałam w czasie adoracji pod przewodnictwem ks. Slavko, który był moim duchowym ojcem, wielki zwolennik artystów, ale również duchowy radca Matki Różańcowej i jej dzieci od samego początku. Mnie przyciągnęła idea wspólnego życia modlitewnego, grania i śpiewania dla Pana z innymi młodymi ludźmi, tak jak robimy to teraz w Medjugorje. W Medziugorje, we wspólnocie, mam możliwość i łaskę wzrastania w każdym calu.

Wszyscy muzycy tu w Medziugorje są doskonali, ale twoje skrzypce przynoszą coś wyjątkowego. Co to jest?

Melinda Dumitrescu: Jak tylko się urodziłam, moja matka  poświęciła mnie całym sercem  Matce Bożej. Moi rodzice byli muzykami, od łona matki, byłam małą muzykantką. Myślę, że Matka Boża miała plan dla mnie. Ona wybrała mnie. Ukończyłam studia na Akademii Muzycznej, ale dla mnie muzyka jest modlitwą. Ofiaruję moją grę dla Boga. Moja muzyka jest modlitwą mojego serca. Chciałabym opowiedzieć wam anegdotę z mojego życia. Od czasu mojego dzieciństwa, grałam w kościołach. Kiedy miałem 16 lat, grałam w Japonii. Mój ojciec nauczył mnie grać  „Ave Maria” Bacha i Gounoda. Po naszym koncercie, który nie odbywał się w kościele, publiczność poprosiła o bis, więc zdecydowałam się zagrać  „Ave Maria”. Był to czas Adwentu,  święto św. Mikołaja, i powiedziałam do publiczności, że pochodzę z kraju chrześcijańskiego, a  w Adwencie – chrześcijanie oczekują na przyjście Mesjasza Jezusa. Powiedziałam im, że będę grać utwór, który zapowiada jego przyjście. Na koniec, wszyscy płakali, mężczyźni i kobiety, a wszyscy z nich byli buddystami, a nie chrześcijanami. To było znakiem łaski Bożej, która przychodzi przez muzykę, poza słowami i obrazami.

Co twoja skrzypce oznaczają dla Ciebie?

Melinda Dumitrescu: Są towarzyszem mojego życia, wiernym towarzyszem, ale tylko po Panu Jezusie Chrystusie. Jest to głos mojego serca.

Nie tęsknisz za koncertami?

Melinda Dumitrescu: Od czasu do czasu daję koncerty, ale jak już mówiłam, kariera światowa nie może wypełnić mojego życia. Grałam od wczesnego dzieciństwa. Mogłabym kontynuować, ale jestem szczęśliwa prowadząc życie w ten sposób. Tutaj czuję się w domu, a Matka prowadzi mnie po całym świecie!

Nie tęsknisz za konkurencją z innymi skrzypkami?

Melinda Dumitrescu: ks. Slavko powiedział, że konkurencja jest dobra, bo każdy ma możliwość się podciągnąć. Tu, w Medziugorje i gdzie indziej na świecie, spotykam dobrych muzyków, którzy cenią mnie i nawet mówią, że jestem wśród najlepszych. Często grałam nawet do ośmiu godzin dziennie, rezygnując z tak wielu rzeczy  potem zostając zwycięzcą. Kiedy miałem 14 lat, dostałam pierwszą nagrodę w międzynarodowym konkursie we Włoszech. Moim nauczycielem był Zachar Bron, uczeń Davida Ojstrah, jeden z najlepszych muzyków. Każdy mówi mi, że jestem na bardzo wysokim poziomie merytorycznym, a to jest łaska, bo nie gram już po osiem godzin dziennie. Żyję tu i teraz, w służbie pielgrzymów, mam życie z intensywną modlitwą, życie służby i poświęcenia.

Co twoja rodzina na to?

Melinda Dumitrescu: Moja rodzina jest ze mną od dzieciństwa, ale byli tym zaskoczeni. Widzą jednak, że jestem szczęśliwa. Co jakiś czas, pytają mnie, czy jestem pewna tego, co robię. Kiedy słyszą, że gram muzykę klasyczną w Panamie, w Libanie, w Korei … są szczęśliwi. Nie powinniśmy zapominać, wszystkie marzenia moich rodziców są spełnione. W tamtych czasach w Rumunii, system polityczny, jaki mieliśmy, powodował że można było tylko marzyć o wyjeździe z kraju. Moi rodzice są także muzykami. Nie mieli żadnych specjalnych środków materialnych. W Rumunii, artyści mogli umrzeć z głodu. Z pomocą Boga,  Jego Opatrzności, dostałam stypendium i mogłam studiować w Niemczech. Wszystko jest darem. Kiedy spotykam moich kolegów, muzyków, widzę, że doceniają to, co robię. Oni nawet podziwiają mnie trochę. Kiedy wydałam pierwszą płytę dla dobra Wioski Matczynej, „Misericordias Domini w Eternum cantabo», tak wielu ludzi było zadowolonych. Było to dla chwały Boga. Aprobata przychodzi nie tylko od chrześcijan, ale także od muzułmanów, hinduistów, od tych, którzy są daleko od Kościoła. Muzyka dotyka ich serca. Teraz wydaliśmy też nową płytę z duchową muzyką w stylu Medziugorje, a wkrótce wydamy jeszcze jedną z kilkoma innymi muzykami.

Nie boisz się przyszłości?

Melinda Dumitrescu: Jestem w rękach Boga i ufam, Matce Bożej. W swoim ostatnim orędziu, powiedziała nam, by poświęcić się Jej Niepokalanemu Sercu i Sercu Jej Syna Jezusa. Ona jest moim menedżerem, nie mam innego. Nie jest łatwo oddać siebie codziennie w ręce Boga. Nie jest łatwo żyć w wierze. Jednak w każdym dniu, cuda się zdarzają na chwałę Boga. Oferuję wszystko dla Boga dla mojego nawrócenia i przemiany świata.

Twoje życie nie jest czymś co Zachar Bron mógłby oczekiwać od swojej studentki?

Melinda Dumitrescu: Żyjąc w ten sposób, oddając się Bogu, jest szaleństwem w oczach świata. Nie żyję tak dlatego że nie miałam  żadnego innego programu na swoje życie. Ten styl życia oznacza, płynięcie pod prąd. Dlaczego, czemu, z jakiego powodu? Noszę Jezusa i Maryję w moim sercu, bo „świat” ich nie zna. Obrałam taki rodzaj życia tylko ze względu na nich. Dwa lub trzy lata temu, miałam okazję do zarobienia 500 euro za minutę gry jako solistka z orkiestrą w Salzburgu! Właśnie w te dni, właściciel tych cennych skrzypiec, który   mi je powierzył, znalazł nabywcę, i ja musiałam wysłać te skrzypce do Niemiec. Powiedziałam: „Dobrze, Panie, wyrzekam się  tych skrzypiec! Ty wszystko wiesz! Dwa dni później, gdy skrzypce były już w drodze do Niemiec zjawili się  darczyńcy którzy przyszli i dali mi środki które były niezbędne do nabycia tych skrzypiec! Moje życie zawsze było takie. Ta opowieść o skrzypcach to tylko jedna z wielu. „Bądź wola Twoja”, aby doświadczyć o wiele większej radości, gdy wróciły te skrzypce, co jest naprawdę niezbędne dla mnie. To była lekcja życia, która, jak sądzę, może być pomocna dla każdego. Jeśli jesteśmy w stanie wyrzec się czegoś, Pan daje nam wszystko czego potrzebujemy, ale chce być w centrum. Powiedziałam, że skrzypce to towarzysz mojego życia, ale dopiero po Jezusie i Maryi. Same w sobie, skrzypce to tylko kawałek drewna. Mówią, że jestem w stanie dać duszę dla nich. Stały się one częścią mnie. Dziękuję Matce Bożej za to.

Jako obywatelka Rumunii, masz problemy z podstawowymi rzeczami, takimi jak zezwolenie na pobyt, wizę?

Melinda Dumitrescu: Kiedy wyrzekłam się kariery, i wyrzekłam się wielu udogodnień, w tym paszportu innego kraju, który miałam możliwość uzyskania. Kiedy jestem zaproszona gdzieś, zawsze muszę przejść wiele procedur w celu uzyskania wizy. Nawet tutaj, aby nadal grać w tej parafii, muszę mieć pozwolenie na pobyt. Byłabym szczęśliwa, gdyby udało się tak zorganizować, że ci, którzy chcą oddać swoje życie w służbie tej parafii jako wolontariusze, otrzymują wszystkie niezbędne dokumenty. Wiem, że nie jestem jedyna z tego rodzaju problemem. Tu, w Medziugorju wielu wolontariuszy chcesz zrobić coś dobrego, i wszyscy oni mają podobny problem. Nigdy nie wiesz kiedy prawo się zmieni, a to nie są przypadki tylko w Bośni i Hercegowinie.

Co to znaczy żyć na stałe w Medziugorje?

Melinda Dumitrescu: Życie na stałe w Medjugorje nie jest takie samo jak przyjechanie na pielgrzymkę, gdzie niektórzy są w siódmym niebie … Życie tutaj to pracochłonna codzienna wędrówka przez pustynię, a my musimy szukać źródła życia i sens naszego istnienia. Każdy dzień jest pełen radości i łez szczęścia i cierpienia. Wiem, że nagroda Boża jest wielka. Rytm modlitwy tu w Medziugorju topi serca. Nawet najbardziej zatwardziałe serca otworzyły się  tutaj. Widzę, zwłaszcza podczas adoracji, jak niektórzy czują się jak w niebie. Łaska, która działa poprzez modlitwę i poprzez muzykę, która jest oferowana w modlitwie, a także  podczas programu modlitewnego w Medziugorju, są owocem objawień Matki Bożej. Jej obecność jest bezpośrednim dotykiem Nieba, który zmienia wszystko. Jednak wszędzie tam, gdzie jest Matka Boża, przeciwnik stara się wkraść, i dlatego musimy walczyć każdego dnia. Pielgrzymi mają szczególne łaski, i to jest dobre, ponieważ mają wrócić do swojej Jerozolimy, a my oferujemy wszystko dla ich dobra i dla dobra pielgrzymów. Można zobaczyć w ich oczach, jak modlą się na różańcu, że oni się zmieniają. I dają świadectwo pokoju i radości, pociechę, że otrzymali. Alleluja!

Streszczenie ze strony Medjugorje Website